Trzasnęłam sobie kilka kolejnych drape-drape-owych t-shirtów. Nuda, wiem, ale co poradzić, że krój wyjątkowo mi podpasował.
Potem (nie, że miałam dość ;-) dla odmiany spróbowałam hemlock tee, ale z krótkim rękawem. Metr materiału i godzinę później miałam to:
Szału nie robi (przynajmniej na wieszaku), dlatego dodałam tło - przepiękny lniany obrus który dostałam od męża z wypadu na Węgry. (fajnie, tylko wietrzę do już kilka tygodni, ma jakiś dziwny zapach, muszę go wreszcie uprać...).
No i wreszcie zabrałam się za coś nowego - sukienka na zakończenie roku szkolnego :)
Burda z czerwca 2009, wykrój nr 110, czaję się na nią odkąd kupiłam tamtą burdę, to już 6 lat!